niedziela, 29 kwietnia 2018

10 powodów, dla których nie powinieneś przeprowadzać się do Dubaju


Luksusowe hotele, wspaniałe samochody, przepych i bogactwo - Dubaj wydaje się najwspanialszym miastem świata. Nic z tego. To jedno z najgorszych miejsc do życia, w rankingu tuż za Sosnowcem. Oto 10 powodów dlaczego.

#1. Ciągle w budowie

Wkurza cię remont u sąsiadów, który trwa już drugi tydzień? Przy remontach w Dubaju to nic! Tam budowa trwa nieprzerwanie od dwudziestu lat i absolutnie nic nie wskazuje na to, aby miała kiedykolwiek się skończyć. Dźwigi, koparki, betoniarki, ciężarówki, ciężki sprzęt - to wcale nie brzmi jak gwarancja spokojnego odpoczynku po powrocie z pracy. Raczej jak jeden wielki koszmar, z którego nie sposób się uwolnić.

#2. Wieczne korki

Zanim jednak wróci się z pracy do domu (by tam napawać się dalszym ciągiem huku pracujących non stop maszyn budowlanych), trzeba całe godziny odstać w korku. Mimo że Dubaj ma powierzchnię tylko nieco ponad 2,5 raza większą niż Warszawa, przejechanie z jednej części miasta w drugą potrafi zająć wieki. Znalezienie wolnego miejsca do zaparkowania również graniczy z cudem. Siedmiopasmowe arterie, do których wzdychają mieszkańcy europejskich krajów, to i tak za mało w stosunku do liczby jeżdżących po Dubaju samochodów. I w dużym błędzie byłby ktoś, kto sądziłby, że Arabowie - świadomi problemów - kupują małe, miejskie i bardzo praktyczne pojazdy.

#3. Kosztuje krocie


Na życie w Dubaju potrzeba ogromnych pieniędzy - biedni ludzie przywożeni są tylko do fizycznej pracy przy budowach, a i tak ich wynagrodzenie jest częstokroć wyższe niż wykształcenie. Chcąc mieszkać w Dubaju, trzeba liczyć się z tym, że nawet powietrze kosztuje - chociażby ze względu na nigdy nie milknące agregatory klimatyzacji. Wszystkie ewentualne rozrywki to kolejny wydatek. Za darmo można w Dubaju co najwyżej w pysk dostać. Tylko że po to wcale nie trzeba jechać do Dubaju, podobne atrakcje oferuje chociażby warszawska Praga.

#4. Nie licz na obywatelstwo

Na prawdziwe przywileje związane z życiem w Dubaju mogą liczyć tylko jego prawowici obywatele. Jest to jednak grupa bardziej hermetyczna nawet niż koło miłośników gry w bierki elektryczne pod wodą. Dla rządzących szejków nie ma znaczenia to, że osoba ubiegająca się o obywatelstwo urodziła się w Dubaju albo pracowała tam przez trzy czwarte życia. Odpowiedź i tak w 99,9% wypadków brzmi „لن”. Czyli - w wolnym tłumaczeniu - „nigdy nie będziesz Arabem”.

#5. Ale nie żałuj z tego powodu


Współcześni Arabowie - zwłaszcza ci mieszkający w Dubaju - to bez mała dzieci-kwiaty pozbawione wszelkich trosk. Państwo opłaca ich edukację, ich pracę, ich bezrobocie. Funduje im wielkie rezydencje i wszelką niezbędną i zbędną pomoc, by nie musieli martwić się zupełnie o nic. Żyją pod parasolem, który oddziela ich od rzeczywistości. Wydaje im się, że są nieśmiertelni - wystarczy pooglądać w YT nagrania z arabskich popisów samochodowych. Efekt jest taki, że zetknięcie oderwanego od świata Araba z trzeźwo myślącym Europejczykiem kończy się traumą (czasem i porwaniem samolotu, ale to inna, niemająca nic wspólnego z Dubajem historia).

#6. Brak historii

Można się zastanawiać, co jest lepsze - kompletny brak historii czy też historia pełna niepowodzeń, upadków, porażek, kładąca się martyrologicznym echem na przyszłych pokoleniach. Dubaj reprezentuje opcję pierwszą - to miasto, którego jeszcze dwadzieścia kilka lat temu praktycznie nie było. Nie ma za sobą ani cienia historii, a jedyne, o czym będą opowiadać przyszłe pokolenia Dubajczyków, to sporadyczne spotkania wielbłądów na szlakach wędrówek.

#7. Wysoka temperatura


Mimo że Arabowie wydają się do ekstremalnie wysokiej temperatury przyzwyczajeni, koszmarem, który prześladuje ich nocami, jest ewentualność braku prądu. Wszyscy - rzecz jasna - posiadają awaryjne agregaty, ale możliwość, że miałoby zabraknąć klimatyzacji, przyprawia mieszkańców Dubaju o gęsią skórkę (której nie doświadczają w żaden inny sposób). Życie w Dubaju sprowadza się do mieszkania w klimatyzowanych domach, podróżowania klimatyzowanymi samochodami i pracy w klimatyzowanych biurach. Ewentualna awaria chłodzenia oznaczałaby totalny paraliż miasta.

#8. Brak deszczu

W Dubaju nie pada. Coś tak miłego jak ciepły wiosenny deszcz zwyczajnie nie występuje. Jest sucho jak w Familiadzie. Prędzej można spodziewać się, że z nieba spadną pieniądze (chociażby na podstawie tego, jaką opieką socjalną obdarzeni są Arabowie mieszkający w Dubaju) niż woda - choćby i w niewielkich ilościach.

#9. Roślinność? A cóż to takiego?


Wysokie temperatury i brak deszczu to warunki, które byłyby w stanie uśmiercić każdą roślinność. Ale nie w Dubaju, bo chociaż ta nie występuje naturalnie, to sowitym nakładem szejków zdarzają się gdzieniegdzie sztucznie utrzymywane przy życiu rośliny. Ich utrzymanie kosztuje rocznie, co prawda, więcej niż 460 darmozjadów z polskiego Sejmu, ale bogatemu może zabronić tylko jeszcze bogatszy. A takich jest już niewielu poza Dubajem.

#10. To miasto to fake

Dubaj jest sztucznym wytworem cierpiącej na nadmiar gotówki cywilizacji. W jednym z centrów rozrywki w Dubaju jest nawet skocznia narciarska i sztuczny stok - mimo że na zewnątrz temperatury oscylują w granicach 40-60 stopni Celsjusza, wewnątrz utrzymywana jest temperatura ujemna. Deszcz nie występuje naturalnie, ale może zostać przywołany na zlecenie szejków (i to nie za zasługi tańczącego wokół jedynej w okolicy palmy szamana). Roślinność też jest sztuczna. Tak samo jak ludzie sztucznie trzymani pod osłoną opiekuńczego dolara. Choć na niewielką skalę, to już utopia. Która - jak u Huxleya - może szybko przerodzić się w antyutopię.



niedziela, 22 kwietnia 2018

Barykady na Ukrainie


Kuliste krzaczki niesione po równinach wiatrem (ang. tumbleweed) występują nie tylko na pustyniach Dzikiego Zachodu, ale nawet w Europie. W ukraińskiej wiosce Mirny ludzie mają z nimi prawdziwe utrapienie, ponieważ pchane wiatrem rośliny zatrzymują się na płotach i drzewach między budynkami, tworząc barykady nie do przejścia. Najwyższe z zapór sięgają trzeciego piętra!






















































Źródło: http://englishrussia.com/ 

niedziela, 15 kwietnia 2018

Zwierzęta o niezwykłych umiejętnościach


#1. Słonie mogą podnieść ciężar 300 kg, i to przy pomocy swojej trąby!


#2. Tajlandzka stonoga Desmoxytes purpurosea broni się przed drapieżnikiem strzelając w niego cyjankiem.


#3. Mątwy są mistrzami kamuflażu...



#4. Dziobaki mają szósty zmysł - elektrolokację. Dosłownie potrafią wyczuć impulsy elektryczne sterujące pracą mięśni ich ofiary (a do tego są jadowite).


#5. Chitony - mają zęby z magnetytu - najtwardszego materiału wytwarzanego przez żywy organizm.


#6. Krewetka modliszkowa zadając cios potrafi machnąć odnóżem z prędkością 80 km/h


Poza tym widzą wszystkie kolory, nawet ultrafiolet!


#7. A niesporczaki są właściwie niezniszczalne. Przetrwają dekadę bez jedzenia, przeżyją od największych upałów po lodowce Arktyki. No i mogą przeżyć w kosmicznej próżni.


#8. Zadziornica włochata w sytuacji zagrożenia sama łamie sobie kości, które przebijając skórę tworzą pazury do walki


#9. Tak samo ośmiornica Thaumoctopus mimicus


#10. Łososie nawigują wykorzystując do orientacji ziemskie pole magnetyczne


#11. Meduza Turritopsis nutricula jest praktycznie nieśmiertelna. Po osiągnięciu dojrzałości płciowej potrafi cofnąć się w rozwoju i ponownie dorastać. I tak bez końca.


#12. Wiele gatunków węży oprócz oczu posiada też organ umożliwiający "widzenie" ciepła, dzięki czemu bezproblemowo polują na swe ofiary w zupełnej ciemności.


#13. Węgorz elektryczny może wygenerować impuls elektryczny o napięciu 600V.


#14. Strzykwy, czyli ogórki morskie, potrafią zmieniać kształt swojego ciała, aby zmieścić się do najmniejszych nawet otworów, można powiedzieć, że są niemal płynne


#15. Lirogony potrafią naśladować każdy dźwięk jaki usłyszą, nawet migawkę aparatu fotograficznego czy pilarkę łańcuchową.



#16. Pchły skaczą na odległość będącą 200-krotnością długości ich ciała


#17. Gekonom i jaszczurkom odrastają ucięte czy odrzucone ogony...


#18. a salamandrom całe kończyny!


#19. Tak samo rozgwiazdom.


#20. Krewetka pistoletowa poluje za pomocą kawitacji. Atakując wytwarza bąbel kawitacyjny, który osiąga temperaturę powierzchni Słońca, a kiedy się zapada wytwarza hałas o natężeniu 218 decybeli.



#21. Koziorożec alpejski wspina się po niemal pionowych ścianach







Źródło: http://joemonster.org/art/25243/27_zwierzat_o_niezwyklych_umiejetnosciach

niedziela, 8 kwietnia 2018

Historia niemieckiego hotelu bez gości


Obok szerokiej, piaszczystej plaży na niemieckiej wyspie Rugia na
Morzu Bałtyckim stoi największy hotel na świecie. Hotel tak ogromny, że jego budynki rozciągają się na długość pięciu kilometrów. Obiekt ma 10 000 sypialni wszystkie z widokiem na morze. Co zaskakujące — chociaż ośrodek został zbudowany ponad 70 lat temu, nigdy nie było tam żadnego gościa.



Przyczyna leży w tym, że ośrodek o nazwie Prora został zbudowany przez hitlerowców latach 1936-1939 na rozkaz Hitlera. W tym okresie Hitler robił przygotowania do wojny, która ostatecznie miała pierwszeństwo, a ogromny projekt budowlany nigdy nie został ukończony.

Prora leży na rozległej zatoce pomiędzy regionami Sassnitz i Binz, znanymi jako Prorer Wiek, na wąskim cyplu (Prora) który oddziela lagunę Kleiner Jasmunder Bodden od Morza Bałtyckiego.





Budynki rozciągają się na długości pięciu kilometrów i są oddalone o około 150 m od plaży.




W ciągu kilku lat, gdy ośrodek był w budowie, uczestniczyły w niej główne firmy budowlane Rzeszy. W projekt zaangażowano prawie dziewięć tysięcy pracowników. 


Z początkiem II wojny światowej w 1939 roku, budowę wstrzymano, zaś pracowników skierowano do przemysłu zbrojeniowego.



Od tego czasu osiem bloków mieszkaniowych, teatr i kino stoją, a baseny i sala festiwalowa pozostały na papierze. 



Podczas bombardowania przez aliantów, wiele osób z Hamburga chroniło się w jednym z bloków mieszkalnych. 



Po wojnie ośrodek był wykorzystywany jako baza wojskowa dla armii Niemiec Wschodnich. Zaś od zjednoczenia Niemiec w 1990 roku, budynki stały puste. 


Rozległy kompleks, zaprojektowany, aby pomieścić 20 000 odwiedzających, był częścią nazistowskie programu "Siła przez Radość " (Kraft durch Freude). 



Celem było zapewnienie wypoczynku dla pracowników niemieckich oraz realizacja celów propagandowych. 



Dziś miejsce jest puste z wyjątkiem małego muzeum i... dyskoteki. 



Miejscowi nazywają obiekt ProraColossus, ze względu na jego gigantyczne rozmiary. 



Obiekt niszczeje, w czym pomaga przyroda oraz wandale. 

Po latach dyskusji powstał plan włączenia ośrodka Prora do nowoczesnego kompleksu wypoczynkowego, w skład którego mają wejść cztery z pięciu bloków które zostały sprzedane prywatnym inwestorom.




Deweloperzy mają nową wizję. Chcą zbudować setki apartamentów, z kawiarniami, dyskotekami, halami sportowymi i basenami w celu przyciągnięcia tysięcy turystów.